sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 3

Nowy dział

London, Anglia, Współcześnie

Amy

Moja szkoła. To tu spędzam większą część swojego życia. Moja klasa jest najmłodsza w szkole. Ciężko za tym wszystkim nadążyć. Jeszcze niedawno wszyscy byliśmy mali i byliśmy szczęśliwi, ale te czasy minęły. Coś przepadło bezpowrotnie.

To Monica i jej elita. Nie jest tak głupia, na jaką pozuje, ale boi się, że ktoś może ją uznać za mądrą. To nie jest sexy. A przecież najważniejsze jest być atrakcyjną. To chłopaki decydują, która dziewczyna jest atrakcyjna. Kilka lat temu nie chciałyśmy mieć z nimi nic wspólnego. Za to opinia kujonów się nie liczy. Ja nie wiem kim jestem. Dla większości pewnie tylko powietrzem. Bycie mną jest nudne. Ale nie chcę być taka jak Monica i 'moniczkowate'. Udawać, że jest mi z tym fajnie. Jestem małomówna, prawie zapomniałam jak brzmi mój głos. W ciągu całego dnia mówię tylko 'cześć', 'dziękuję' i 'Pa'. I gdybym tego nie mówiła zapomnieliby, że istnieję. Ale mam bogate życie wewnętrzne. Chociaż nie, cofam to, życie wewnętrzne też mam nudne. Tak, to cała ja. Nudna, małomówna i pomiatana.
Wchodząc na korytarz po raz pierwszy, wyobrażam sobie, że wchodzę tam po raz ostatni. Niestety obliczyłam ile mi jeszcze zostało.. 1.385 dni.
Jakiś chłopak przechodząc uderzył mnie ramieniem i zatoczyłam się na ścianę.
Tylko 1.385 dni.
Pomyślałam, że moja dawna koleżanka z gimnazjum się ze mną przywita, ale ona jest maturzystką, a ja.....to ja. Więc kogo ja oszukuję?
Zabrzmiał dzwonek. Szybko udałam się na lekcję. Język Angielski z panią Dods.
- No dobrze, to kto odpowie na moje pytanie? Może..Amy? Zaszczycisz nas jakąś odpowiedzią? - zapytała z drwiną nauczycielka.
Klasa wybuchła śmiechem. Nawet nauczyciele się ze mnie nabijają. Gorzej już być nie mogło.
- Nie..? No cóż tak myślałam. - powiedziała i zwróciła się do reszty klasy.
- Widzicie? Macie świetny przykład jak się nie zachowywać. Wasza koleżanka Amy...
- Ona nie jest naszą koleżanką - przerwał Pani jakiś chłopak z tyłu.
- Nikt nie lubi tego dziwoląga. - powiedział ktoś inny.
Opuściłam głowę. Dlaczego zawsze mnie to spotyka? Ludzie do mnie się nie odzywają, chyba że chcą mnie obrazić. Dyskryminują mnie dlatego, że mam chorobę. Przecież to nie moja wina. Ja nigdy nie chciałam taka być.

Zabrzmiał dzwonek. Wzięłam torbę i szybko wybiegłam z sali. Nie chciałam już tu być. Wychodząc ze szkoły kątem oka zobaczyłam że ludzie śmieją się ze mnie i wytykają mnie palcami. Szybkim krokiem ruszyłam przez chodnik. Z całej siły powstrzymywałam łzy. Czułam jak zbierają się pod moimi powiekami a następnie formują się w małe kropelki wyznaczające mokre ścieżki na moich policzkach, po których podążają inne łzy. Otarłam twarz wierzchem dłoni i skręciłam w uliczkę, chodzę tędy na skróty. Pokonawszy całą odległość szybko poprawiłam wygląd i uśmiechnęłam się sztucznie wchodząc do domu. 
Przekraczając próg mieszkania ujrzałam Lux biegnącą do mnie z pluszakiem.
- Amy! - Krzyknęła wieszając mi się na szyi.
- Cześć słonko.  - powiedziałam biorąc ją na ręce.
- Tęskniłam za tobą! Nie zostawiaj mnie już samej. Tamten pan był niemiły. - powiedziała tuląc się do mnie.
- Dobrze...zaraz, jaki pan?! Lux mówiłam ci żebyś nikomu nie otwierała! - powiedziałam i przz moją głowę przemknęły najgorsze scenariusze.
- No ale...ten pan sam otworzył drzwi i..i pytał się gdzie jesteś. A, a ja powiedziałam że... mu-u, że cię nie ma, a on użył brzydkiego słowa i poszedł sobie. - odparła łamiącym się głosem
- Przepraszam - rzekła szeptem.
- Już  dobrze, nie płacz. Nic się nie stało. - przytuliłam Lux.
Dziewczynka cicho załkała i wtuliła się w moją koszulkę.
- No....to kto chce pójść na lody? - zapytałam podnosząc się z kanapy.
- Jaa! - krzyknęła dziewczynka ocierając dłońmi zapłakaną twarz.
Chwyciłam ją za rączkę i wyszłyśmy na zewnątrz.
~*~
Wraz z Lux wróciłyśmy do domu o 18. Ułożyłam dziewczynkę do spania, a sama poszłam do swojego pokoju. Kocham Lux. Pamiętam jak miała chrzciny i jak nauczyła się chodzić. Jej mama umarła, gdy Lux miała 2 lata. Nie wiem do końca jak umarła, ale podobno był to wypadek samochodowy. Pmiętam również jak 2- letnia Lux płakała i krzyczała, że chce do mamy. To było okropne. Musiałam patrzeć na nią i powiedzieć jej, że mama już nigdy nie wróci. Lux jest bardzo mądrym dzieckiem, nie mogłam ukrywać prawdy przed nią na długo.
Wślizgnęłam się pod kołdrę i wzięłam do ręki telefon. Zadzwoniłam do mojej mamy pracującej za granicą. Poprosiłam ją, żeby wypisała mnie ze szkoły. Opowiedziała mi o jakiejś innej szkole, ale ja już nie słuchałam.
Po weekendzie przeniesie mnie do innej szkoły. Dla niej to żaden problem, w końcu takie sprawy są u niej na porządku dziennym. Ciekawe jak tam będzie. Czy znowu będę dyskryminowana? Czy znajdę jakiś przyjaciół? Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że jakoś się ułoży..
Zamknęłam powieki i po chwili odpłynęłam w objęcia morfeusza*...

3 metry pod ziemią

London, Anglia, Współcześnie

Vee

Wzięłam głęboki oddech i czekam. Mam nadzieję, że nie odbierze, wtedy będę miała dobrą wymówkę i może nie dostanę jedynki. Chłopak jednak odebrał po 2 sygnałach.
- Halo? - usłyszałam jego dźwięczny głos.
Nie mogłam nic z siebie wydusić. Tak bardzo chciałam się rozłączyć, wleźć pod kocyk i nie wychodzić stamtąd.
- Halo?? - ponowił chłopak.
- Cześć - powiedziałam szybko.
- O, Vee. Miałaś nie dzwonić. - prawie czułam ten jego triumfalny uśmiech.
- Tak, miałam nie dzwonić, ale muszę mieć z tego wypracowania przynajmniej 3. Więc...- nie dane mi było skończyć, bo Niall bezczelnie mi przerwał.
- Sorry mała, ale jestem dziś zajęty. - powiedział ochrypłym głosem.
- Coo? - tylko tyle mogłam z siebie wydusić.
- To co usłyszałaś...Chcesz coś jeszcze..? - zapytał. W oddali usłyszałam śmiechy i brzęki uderzanego o siebie szkła.
- Gdzie jesteś? - będę żałować tego całe życie.
- Oj, kochanie, nie spodoba ci się tu..- zamruczał. Tak łatwo to się nie poddam.
- No to zobaczymy. Najwyżej przyjdę tam i napiszę na miejscu wypracowanie.- dlaczego to w mojej głowie brzmiało lepiej?
- Eh...no dobra. Klub Firehouse. Przyśle ci adres sms-em. I tak wiem, że wymiękniesz. - powiedział drwiącym tonem i się rozłączył. Jeszcze zobaczymy. Po paru minutach dostałam sms-a z dokładnym adresem. Ugh...ten klub jest w dzielnicy na której ostatnio kogoś zamordowano. A może tak zrezygnuję? Przecież to tylko jedynka z biologii. Chociaż nie...teraz już nie chodzi już tylko o ocenę, ale o honor. Muszę się tam stawić, żeby pokazać mu, że stać mnie na takie wyzwania. Szybko przebrałam się w bardziej odpowiednie ciuchy. Czyli skórzana czarna kurtka, ciemne jeansy, rozpięta czerwona koszula i pod nią granatową bluzkę. Chyba nie jest źle. Założyłam do tego jeszcze moje ulubione czarne martensy i mogłam już iść.  Gdy wyszłam na zewnątrz w moją twarz uderzył zimny powiew wiatru. Zapowiada się ciekawa noc. Hm..będę to wspominała wnuką. - Jaką ja byłam kiedyś idiotką - powiem i wybuchnę śmiechem. - Dobrze, że te czasy już minęły - dodam rozbawiona. Naciągnęłam rękawy kurtki na ręce i ruszyłam chodnikiem. Czuję się tak, jakbym dobrowolnie szła na szaniec. Ot tak z własnej głupoty i pecha. Nie mogłam na przykład dostać jakiejś dziewczyny z wszami? Już ją bym wolała niż Nialla. Nie wiem po co się w to wpakowałam. Nie wiem, po co tam idę. Nie wiem, dlaczego Niall. Nie chcę wiedzieć, dlaczego on, bo coś czuję, że odpowiedź mnie nie uszczęśliwi.
~*~
Do klubu dotarłam po około 20 minutach. Stojąc przed nim zdałam sobie sprawę z tego, że mogę się jeszcze wycofać.
Ani mi się waż! 
Rozejrzałam się po okolicy spanikowanym wzrokiem. Nie było to na pewno bezpieczne miejsce. Na ścianach rozpadających się bloków widniały graffiti przedstawiające człowieka z bronią strzelającego do małych dzieci, wszędzie leżały worki śmieci, a w niektórych uliczkach widać było jakiś mężczyzn wykrzykujących wyzwiska i groźby. Dlaczego mnie to nie dziwi, że Horan tu spędza wolny czas. Jedna grupka mężczyzn spojrzała się na mnie pokazując palcami i śmiejąc się głośno. Czy aż taka jestem brzydka? Jeden z nich coś powiedział, rozległy się gwizdy i ruszył wolnym krokiem w moją stronę.
Horan, jak przeżyję to ci tak przypierdolę...
Chłopak spojrzał na mnie  i uśmiechnął się uwodzicielsko. Za co?
Wejście do klubu jest 200 metrów ode mnie. Jeszcze raz spojrzałam na zbliżającego się mężczyznę i szybko pobiegłam w stronę pabu.
~*~
- Chyba jaja sobie ze mnie robisz - rzucił bramkarz, zaplatając ręce na potężnej piersi. Spojrzał na mnie z góry i pokręcił ogoloną głową .
- Bez kolejki cię nie wpuszczę.
Mniej więcej pięćdziesiątka nastolatków stojąca przed Firehouse pochyliła się i nastawiła uszu. Na wejście do takiego klubu, zwłaszcza w piątek, długo się czekało, a w kolejce zwykle działo się niewiele. Ale ja nie miałam czasu  i musiałam się tam dostać jak najszybciej. - Musisz pójść na koniec kolejki, albo wynoś się stąd. - powiedział oburzonym tonem.
- Da mi pan 5 minut. Jak nie wrócę tu, to...zapłacę dwa razy tyle ile kosztuje wejściówka. - powiedziałam i zanim zdążył zareagować, szybko przeskoczyłam barierkę. Słyszałam za sobą oburzone krzyki, ale nie zwracałam na to uwagi. Już jest za późno. Biegłam przez klub z zawrotną prędkością wypatrując blondyna, ale nigdzie go nie było. Zbiegłam po schodach do niższego piętra i uderzył mnie zapach cygar i innych używek. Ustałam na moment, by się rozejrzeć i zauważyłam go. Palił cygaro i grał w bilard z jakąś grupką mężczyzn.
Pięknie.
Niepewnie podeszłam do stoliku i szturchnęłam Nialla. Powolnie się odwrócił i spojrzał na mnie rozbawiony. Zmarszczyłam brwi.
- Nie spodziewałem się, że przyjdziesz. - powiedział uśmiechając się zadziornie.
- Taa...to może wyjdziemy na zewnątrz i tam ci zadam kilka pytać, bo tu...- nie dane mi było skończyć bo blondyn mi przerwał.
- Nie potrzebnie. Możesz mi je zadać tutaj. - powiedział i wrócił do rozgrywki.
- Okey...to..- sięgnęłam po listę pytań przygotowanych przedtem i przeczytałam pierwszy podpunkt.
- Ulubiony kolor? - zapytałam się.
- Czarny.- powiedział chłopak, a ja szybko to zanotowałam.
-  Ej, blondas, ona będzie ci tak cały czas zadawać pytania? - rzucił jeden z tych osiłków.
- No...tak, a co macie z tym jakiś problem? - roześmiał się Niall.
- To oszustwo, tak nie da się grać. - Powiedział jeden i wszyscy odeszli od stolika.
– Psujesz rozgrywkę – rzekł Horan, nadal uśmiechnięty.
Napotkawszy jego wzrok, nie mogłam powstrzymać przelotnego uśmiechu.
– Oby na twoją niekorzyść. Największe marzenie? - Z tego pytania byłam bardzo dumna, bo wiedziałam, że zbije go z tropu. Wymagało przemyślenia.
– Żeby cię pocałować.
– Nie ma w tym nic śmiesznego – rzuciłam, wciąż wpatrzona w jego oczy, dziękując Bogu, że się nie zająknęłam.
– Owszem, ale się zarumieniłaś.
-Hmm....wracając do tematu, to jaki...
- Ej, patrzcie, to ona! - krzyknął ktoś za mną, a ja zesztywniałam.
O kurwa, w dupę węża.
Odwróciłam się i poczułam, że chciałabym się zapaść pod ziemie. Najlepiej na 3 metry.

_____________________________________

Już trzeci rozdział, co myślicie? Strasznie was przepraszam za to że nie dodawałam wcześniej postów. ;<
Spróbuję wam to jakoś wynagrodzić ;D
Jak myślicie, co się stanie? 

Przepraszam.

Strasznie was kochani przepraszam. Ostatnio mam dużo pracy i nauki ( dostałam wczoraj długą role do szkolnego przedstawienia, które będzie w poniedziałek -.-) ale rozdział dodam dziś wieczorem, ewentualnie w nocy, co chwila mi internet rozłączają ;-;....
Jeszcze raz was przepraszam miśki i biorę się do pracy ;*